18 sierpnia 2012

Remont czyli uciekam z domu

Kilka remontów naszego mieszkania już mam za sobą. Mieszkanie ma 60 lat więc było co robić ;)
Pierwszy chrzest to łazienka na którą wydałam składane dla mnie przez mojego dziadka na książeczce mieszkaniowej pieniądze. Nie mogę uwierzyć że tyle to kosztowało..mówię o łazience 2x2m a nie wielkim salonie kąpielowym.. No ale młoda byłam i głupia a w remontach niedoświadczona, łazienka piękna teraz (a wyglądała strasznie i regularnie nawiedzała nas sąsiadka z dołu że ją zalewamy..)więc już trudno.. Potem zanim urodził się Synek to wymienialiśmy okna i zrobiliśmy remont podłogi. W międzyczasie troche było malowania, wymiana drzwi wejściowych, no wiecie same niezbędne rzeczy.. Ciągle po trochu wymieniają się meble, coś się przestawia albo wynosi itd.. Czekała tylko kuchnia..czekała i czekała.. Pare lat temu wyrzuciliśmy stare szafki i pomalowaliśmy nieco ale potem już czekała tak zwana prowizorka (czyli to co trzyma się najtrwalej) czyli dostana od znajomych szafka ze zlewem, kuchenka, lodówka i pralka bez zmian..
No ale nas naszło..najwyraźniej nie tylko ja mam hormonalny objaw zwany wiciem gniazda.. A więc mamy remont kuchni. Brzmi przerażająco, kucie ścian, przestawianie mebli, życie bez kuchenki gazowej, wymiana instalacji hydraulicznej, brrrr....
Ale nauczona wieloma doświadczeniami korzystam z okazji, spakowałam rzeczy swoje i dziecka i wynieśliśmy się do moich rodziców. Chociaż na kilka dni ;) A Męzczyzna w domu ma wolną rękę, i daje popis, bardzo dobrze. Okazało się że jak jestem w domu to prace posuwają się z prędkością jednej roboczogodziny na dobę, a jak zniknęłam to już był i gazownik i hydraulik i nawet pojawił się pomysł żeby przy okazji wymienić stare grzejniki.
I może do grudnia zdążymy.. ;)
Nie mogę się doczekać drewnianego blatu..mrrrr

G

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz