19 sierpnia 2012

Inność

Odkąd mam dzieci moje spacery stały się bardzo aktywne. Są rytuałem codzienności, obowiązkiem i przyjemnością. Jak tak sobie spacerujemy to czasem mamy okazję spotkać inne dzieci również na spacerze. Opiekunowie owych dzieci zawsze są pozytywnie nastawieni do innych spacerowiczów. U nas na wsi to zazwyczaj babcie spacerują i opiekują się wnukami. Ja stałam się takim wyjątkiem. Niedawno wybraliśmy się na taki codzienny spacer. Nawet miałam wielkie nadzieje że roczniak zaśnie, a trzylatek się zmęczy, ale cóż nie pierwszy raz byłam taka naiwna. Trzylatek szalał na rowerze, a roczniak spacerował po chodniku zbierając najmniejsze kamyczki, żołędzie, patyczki i inne napotkane śmieci. Trwało to w nie skończoność. Przemieszczaliśmy się z prędkością światła znaną tylko dzieciom zafascynowanym czymś dla nas zwykłym jak kamyczek. Tak oto stojąc w miejscu podeszła do nas przemiła babcia z wnuczką na rowerku. Babcia miała wyzwanie bo dziewczynka musiała być pchana kijem doczepionym do roweru bo sama jeszcze nie miał tyle siły aby pociągnąć pojazd. I tak właśnie zaczęła się nasza krótka rozmowa. Zazwyczaj jest to taka ogólna pogawędka o pogodzie, o tym co dziecko już umie i w jakim jest wieku itp. Tym razem pani mnie zszokowała, a ja ją. Dla mnie oczywiste było, że jestem matką tych chłopców z którymi wyszłam na spacer i dlatego się nimi zajmuję przez 24h odkąd się urodzili, a nasze babcie nie biorą czynnego udziału w opiece nad swoimi wnukami. Pani dosłownie współczuła mi, że jest mi tak ciężko, że ona to jest wstanie zrozumieć bo sama zajmuje się dwiema wnuczkami i już nie może się doczekać września kiedy to dziewczynki pójdą do przedszkola, a ona odpocznie. Starsza pani była mną zachwycona, a mi się zrobiło miło i dziwnie. Miło bo ktoś rozumie akurat taką "pracę" i dziwnie, bo uświadomiłam sobie, że na tych spacerach to ja spotykam tylko takie właśnie babcie, a nie matki. I chyba jest coś ze mną nie tak...?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz