Nie mogę się skupić na pisaniu. Ciągle się śmieję po przeczytaniu postów. Mam wprawdzie parę ciekawych anegdot ale nie wiem czy będę w stanie się rozwinąć. Ja uwielbiam "przydasie". Takie rzeczy których nikt już nigdy nie używa albo się zepsuły ale są niezbędne. W tej kwestii wtóruje mój tata. To całkiem normalne mieć trzy silniki z pralek polar zakupionych w latach 80', które już się dawno zużyły, ale szkoda wyrzucić części bo przecież dobre i może będą potrzebne jak się zepsuje aktualna pralka. "Przydasie" jest nieocenione. Ja bym zrozumiała, jeśli on byłby super majster co jeszcze potrafi coś z czegoś zlepić. Niestety to tylko jego marzenia. Nadal nie rozumiem po co w moim garażu leży stół do piły tarczowej zakupiony także w latach 80, jeśli dziś nie jestem w stanie do niego dokupić tej owej piły i nie bardzo umiałabym się tym posłużyć. Nie chcę nawet myśleć i wypisywać co znajduje się w piwnicy na Ursynowie. Na szczęście ja już z niej nie korzystam. A o mężu napiszę innym razem.
M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz