25 sierpnia 2012

Wyzwanie

Wybieram się na wakacje nad polskie morze. To będzie takie wyzwanie. Jadę do Sobieszewa z roczniakiem, trzylatkiem i gimnazjalistą. Kochany mąż zostaje w domu. Czy podołam takiemu wyzwaniu i nie zwariuję? Nie wiem! 
M.

21 sierpnia 2012

Tylko mężczyźni a Wakacje z dzieckiem


"Podaj mi kubek dziecka, jest w górnej szafce w żółtej torebce"
"W górnej szafce w żółtej torebce..."
"W górnej szafce w żółtej torebce..."
Nawijam jak porysowana płyta CD, ale mąż i tak szuka na lodówce. Gdy
on wreszcie znajduje ja łapię się na myśli: Jak to możliwe, że
jesteśmy tu trzy dni, a on nie wie gdzie są naczynia dziecka?
Dzwonię do G. powiedzieć, że wakacje z dzieckiem się nie liczą. "Nie
wiedziałaś?" odpowiada.
Idziemy na zachód słońca na plaży, drepczę po piasku z dzidziuchem w
chuście i jest miło. Towarzyszący nam roczniak nabiera piasku na
łopatkę, potem wrzucam mi go do torby. "Nie szkodzi, to była mała
łopatka, naprawdę się nie gniewam, i tak wszystko w piachu!" A zaraz
potem odkrywam, że piach wylądował na mokrych kąpielówkach męża
wrzuconych luzem do torby od wózka, która uzupełniona o ręcznik stała
się torbą na plażę. I też się nie gniewam, w końcu są wakacje, a mąż
szczerze nie widzi problemu i generalnie bardzo się stara być
pomocnym. Ale ręce (i biust) opadają mi trochę niżej...

K

19 sierpnia 2012

Inność

Odkąd mam dzieci moje spacery stały się bardzo aktywne. Są rytuałem codzienności, obowiązkiem i przyjemnością. Jak tak sobie spacerujemy to czasem mamy okazję spotkać inne dzieci również na spacerze. Opiekunowie owych dzieci zawsze są pozytywnie nastawieni do innych spacerowiczów. U nas na wsi to zazwyczaj babcie spacerują i opiekują się wnukami. Ja stałam się takim wyjątkiem. Niedawno wybraliśmy się na taki codzienny spacer. Nawet miałam wielkie nadzieje że roczniak zaśnie, a trzylatek się zmęczy, ale cóż nie pierwszy raz byłam taka naiwna. Trzylatek szalał na rowerze, a roczniak spacerował po chodniku zbierając najmniejsze kamyczki, żołędzie, patyczki i inne napotkane śmieci. Trwało to w nie skończoność. Przemieszczaliśmy się z prędkością światła znaną tylko dzieciom zafascynowanym czymś dla nas zwykłym jak kamyczek. Tak oto stojąc w miejscu podeszła do nas przemiła babcia z wnuczką na rowerku. Babcia miała wyzwanie bo dziewczynka musiała być pchana kijem doczepionym do roweru bo sama jeszcze nie miał tyle siły aby pociągnąć pojazd. I tak właśnie zaczęła się nasza krótka rozmowa. Zazwyczaj jest to taka ogólna pogawędka o pogodzie, o tym co dziecko już umie i w jakim jest wieku itp. Tym razem pani mnie zszokowała, a ja ją. Dla mnie oczywiste było, że jestem matką tych chłopców z którymi wyszłam na spacer i dlatego się nimi zajmuję przez 24h odkąd się urodzili, a nasze babcie nie biorą czynnego udziału w opiece nad swoimi wnukami. Pani dosłownie współczuła mi, że jest mi tak ciężko, że ona to jest wstanie zrozumieć bo sama zajmuje się dwiema wnuczkami i już nie może się doczekać września kiedy to dziewczynki pójdą do przedszkola, a ona odpocznie. Starsza pani była mną zachwycona, a mi się zrobiło miło i dziwnie. Miło bo ktoś rozumie akurat taką "pracę" i dziwnie, bo uświadomiłam sobie, że na tych spacerach to ja spotykam tylko takie właśnie babcie, a nie matki. I chyba jest coś ze mną nie tak...?

18 sierpnia 2012

Hormony jak niewiemco..

No gupia baba... Hormony zalewają mózg :)
Siedzę od godziny na forum internetowym i gadam o wyprawce dla noworodka :P
A przecież do grudnia jeszcze czas.! :D

Remont czyli uciekam z domu

Kilka remontów naszego mieszkania już mam za sobą. Mieszkanie ma 60 lat więc było co robić ;)
Pierwszy chrzest to łazienka na którą wydałam składane dla mnie przez mojego dziadka na książeczce mieszkaniowej pieniądze. Nie mogę uwierzyć że tyle to kosztowało..mówię o łazience 2x2m a nie wielkim salonie kąpielowym.. No ale młoda byłam i głupia a w remontach niedoświadczona, łazienka piękna teraz (a wyglądała strasznie i regularnie nawiedzała nas sąsiadka z dołu że ją zalewamy..)więc już trudno.. Potem zanim urodził się Synek to wymienialiśmy okna i zrobiliśmy remont podłogi. W międzyczasie troche było malowania, wymiana drzwi wejściowych, no wiecie same niezbędne rzeczy.. Ciągle po trochu wymieniają się meble, coś się przestawia albo wynosi itd.. Czekała tylko kuchnia..czekała i czekała.. Pare lat temu wyrzuciliśmy stare szafki i pomalowaliśmy nieco ale potem już czekała tak zwana prowizorka (czyli to co trzyma się najtrwalej) czyli dostana od znajomych szafka ze zlewem, kuchenka, lodówka i pralka bez zmian..
No ale nas naszło..najwyraźniej nie tylko ja mam hormonalny objaw zwany wiciem gniazda.. A więc mamy remont kuchni. Brzmi przerażająco, kucie ścian, przestawianie mebli, życie bez kuchenki gazowej, wymiana instalacji hydraulicznej, brrrr....
Ale nauczona wieloma doświadczeniami korzystam z okazji, spakowałam rzeczy swoje i dziecka i wynieśliśmy się do moich rodziców. Chociaż na kilka dni ;) A Męzczyzna w domu ma wolną rękę, i daje popis, bardzo dobrze. Okazało się że jak jestem w domu to prace posuwają się z prędkością jednej roboczogodziny na dobę, a jak zniknęłam to już był i gazownik i hydraulik i nawet pojawił się pomysł żeby przy okazji wymienić stare grzejniki.
I może do grudnia zdążymy.. ;)
Nie mogę się doczekać drewnianego blatu..mrrrr

G

14 sierpnia 2012

Wielka wędrowka tobołków

Bardzo eko: ekologiczna i ekonomiczna, wielka wędrówka tobołków. Towarzyszy każdemu naszemu spotkaniu. Przyczynia się do niekontrolowanego rozepchnięcia toreb. Zawsze każdy dla każdego coś ma, a to śliczne ubranko, a to pudełko z czymś pysznym, a to jakiś gadżet, a to książkę. Często wszystko naraz i nie tylko po jednej sztuce. Każde spotkanie zaczyna się od obowiązkowego "podziału łupów". To takie miłe i ma tylko dobre strony... po za tym, że jak mąż widzi jak targam do domu kolejny tobołek wita mnie w progu gromkim "Zdrastwujcie", że niby jak Ruska z bazaru wracam, bardzo śmieszne...

9 sierpnia 2012

Torebka Pudziana

Moja torebka zawsze jest wielka i zawsze potwornie ciężka. Nawet jak kompletnie nic w niej nie ma, to i tak waży tonę. Mąż się wścieka i każe mi kupować małe torebki. Małe torebki kompletnie nie przyciągają mojej uwagi, kiedy jestem w sklepie. Mąż pyta po co mi kolejna torebka, skoro mam już pięć. Myśli, że mam pięć, bo nie widział tych siedmiu upchniętych w szafie :)
Obecnie moją torebką jest torba do wózka, zresztą własność G. (merci!), co zbawiennie działa na mój kręgosłup, bo dynda sobie taka na rączce od dyliżansu i może sobie ważyć ile chce, dopóki nie przewraca wózka. Jak mąż czasem waży ją w ręku to mówię, że w środku przecież niezbędnik dzidziusia (czyli bardzo dużo rzeczy, które okazują się zupełnie niepotrzebne oraz brak tej jednej, która akurat jest natychmiast potrzebna...), no to jak ma być lekka...
Kolejny problem, że nigdy nic w torbie nie mogę znaleźć. Telefon dzwoni, a ja nerwowo przetrząsam kolejne kieszonki. Albo biegam z obłędem w oczach po domu, bo mi gdzieś zginął, a on hi hi hi śmieje się ze mnie wewnątrz torby. Tak samo kluczyki, pomadka, chusteczki...
No i portfel. Tam to dopiero jest Meksyk. Choć od czasu do czasu tam sprzątam.Strasznie trudno przez to znaleźć w nim pieniądze i karty. A niby po to ma się portfel...
Kończę, bo Mi wyje, muszę ustalić co za tragedia się stała. Ale wrócę :)

8 sierpnia 2012

Torebka kobiety, matki, ciężarnej

W necie jest konkurs "Co kobieta ma w torebce?" Może powinnyśmy wziąć udział.
Po naszym ostatnim spotkaniu w mojej torebce było dużo serwetek, drewniane tory i 3 pociągi również drewniane, resoraki i podręczne niezbędne rzeczy  kobiece (portfel, dokumenty, błyszczyk, książka itp.) i niezbędne rzeczy dla dzieci (bidony sztuk 2, pampers, koszulka na zmianę, mokre chusteczki) To chyba wyjaśnia wszystko.
W moich torebkach można także spotkać pozostałości z czasów bez dzieci, lecz kiedy doprowadzaliśmy nasz dom do stanu mieszkalnego. Wówczas mogłam znaleźć w torebce: wkręty do drewna i metalu, kołki 15 lub nawet 30, mufkę, wiertła do metalu, klucz płasko-oczkowy 10. To było niesamowite. Moja wiedza w tej dziedzinie wówczas bardzo się rozszerzyła, a ulubionym magazynem jaki pochłaniałam co miesiąc był Murator, również noszony w owej torebce. Piękne czasy!
M.

Tylko kobieta (w ciąży) potrafi ;)

Na początek i rozgrzewkę:
Tylko matka może mieć w torebce obok rzeczy absolutnie niezbędnych (telefonu, portfela albo innego  przenośnika pieniędzy, pomadki do ust i gumy do żucia) dwa blaszane samochody, jeden plastikowy, ludzika lego w kasku z gwiezdnych wojen, dwa papierki po batonikach, papierek po rurce od soczku z rurką, rozsypane herbatniki petibery (dokładnie rozkruszone), słuchawki do telefonu (jedna ma gumkę a druga nie, gdzieś się zgubiła..)  i dobrze zgiętą gazetę żeby się mieściła do torebki a nigdy nie wiadomo kiedy się znajdie minuta na przeczytanie kawałka artykułu (bo to taka mała torebka co z nią łatwo wyjść na plac zabaw). I nigdy nie ma tam chusteczek higienicznych mimo że z każdego miejsca gdzie takowe dają (np kawiarni czy lodziarni) wynosi garść serwetek i wkłada do torebki którą akurat ma ze sobą..

A wracając do tematu..
Tylko kobieta w ciąży:
Idzie zrobić badanie krwi ale zapomina że miała być na czczo więc spod szpitala wraca się i pójdzie jutro znowu..
Wstaje rano i leci na łeb na szyję do łazienki bo dziecko kopie w pęcherz a jak już siedzi na kibelku to orientuje się że ten zafoliowany kubek pod lustrem jest na próbkę moczu którą miała zebrać dzisiaj rano. A potem przez kolejną godzinę nie może wycisnąc nawet kropelki chociaż zwykle nie ma z tym absolutnie żadnego problemu..
Po tym jak zapomniała być na czczo jedzie na wizytę do dentysty i kilka kroków od gabinetu jeszcze raz sprawdza w kalendarzu czy to dziś i okazuje się że jednak nie dziś..
Tydzień później odbiera telefon od Pani z gabinetu przypominającej że od 15 minut czeka na nią i czy będzie lada moment? Nie będzie..zapomniała..
Wstaje z kanapy i w tym samym momencie zapomina po co wstała.
Gotuje pyszny rosołek na wolnym ogniu z mięsa i jarzyn, z pięknie osmaloną cebulką i bez żadnej chemii a następnie odlewa małą porcję żeby dziecku zrobić szybką zupę na już (bo reszta na  pomidorową na jutro) i kiedy już skończy tą szybką zupkę dla dziecka szykować wylewa sobie połowę na nogi i w najtrudniej dostępny kąt kuchni a potem musi się schylać (co jest coraz trudniejsze) żeby powycierać podłogę a na koniec od dziecka się dowiaduje że "kluseczki są fuuuu..."
Coraz częściej orientuje się że cały dzień chodziła z plamą na samym środku brzucha.
Ma zadyszkę.



Nie masz dnia bez awantury. Część II i III.

Bank. Wczoraj. 40 stopni w cieniu. Nim wyszłam z domu pot płynął mi po plecach, bo przed wyjściem musiałam jeszcze pożonglować wózkami i dzidziusiem. Z gondoli Mała Mi wykonuje skoki na główkę, a  w spacerowym jej nudno i nie da się okręcać. No ale dotarłyśmy. Wchodzimy, powiew klimatyzacji o mało nie powalił mnie na podłogę. 16 stopni maks. Mi zaczyna wrzeszczeć, bo nagła zmiana temperatury i wieje jej w grzywkę. Wyciągam z wózka, przytulam, nogą popycham wózek. Nie mam kocyka, zła matka, bo kto by brał kocyk w taki upał. W banku puściutko. To znaczy nie ma ani klientów ani pracowników... Zza jakiejś szklanej ścianki  z napisem 'doradca kredytowy' dobiega mnie komunikat, że kolega zaraz podejdzie. Po 10 minutach obwieszczam panu od kredytów, który dotąd nie zaszczycił mnie spojrzeniem, że wychodzę. Pan wyskakuje jak oparzony.
- No przecież kolega już podchodzi!
- Wcale nie podchodzi, zawsze się u was okropnie naczekam, strasznie mnie to wkurza.
- No naprawdę pani uważa, że długo czeka?!
- Tak, uważam, że długo!
Obrażony, sprowadza kolegę. Kolega dokonuje arcyskomplikowanej operacji wymagającej Nobla z ekonomii i wieloletniej praktyki w szwajcarskich bankach- przyjmuje ode mnie pieniądze w gotówce i wpłaca na moje konto. Ponieważ po drodze dwa razy wiesza mu się system, zajmuje mu to 25 minut. Plus te 10 na początku to razem 35 minut. Wychodzimy zmrożone, klnąc pod nosem. To znaczy ja mamroczę "kurwa, kurwa" a Mi już całkiem głośno wyje "łeee łeee".
Różowa siedziba operatora telefonii komórkowej. Zgłaszam się po telefon, który dwa tygodnie wcześniej oddałam do serwisu. Pan klika, klika, obraca mój telefon w rękach, wreszcie mówi:
- Ustalono, że telefon został uszkodzony w drodze zalania cieczą.
- Tak, proszę pana, wiem, sama zgłosiłam, że przesłał działać, bo dziecko go zaśliniło...
- Zalanie cieczą nie jest objęte gwarancją!
- Wiem, proszę pana, ale on jest ubezpieczony, namówiliście mnie na ubezpieczenie od takich sytuacji kiedy go kupowałam.
Konsternacja. Pan wzywa kolegę. Przez chwilę debatują szyfrem.
- Czy pani zaakceptowała kosztorys naprawy?
- Nic nie akceptowałam.
- I nikt od nas do pani nie dzwonił?
- Dzwonił proszę pana, raz o 21 w piątek i nie odebrałam, a drugi raz w sobotę jak usypiałam dziecko i wtedy odebrałam i poprosiłam, żeby do mnie nie dzwonić w weekend i po 20. Stanowczo poprosiłam. Potem już nikt się do mnie nie odezwał.
- Aha! No właśnie! Nie udało nam się z panią skontaktować, dlatego serwis odesłał telefon!
- Świetnie, i co teraz?
- Wyślemy go jeszcze raz, w ciągu kilki dni ktoś się z panią skontaktuje.
- To pan od razu sprawdzi w systemie, czy zapisaliście sobie, żeby nie dzwonić po 21.
- My nigdy nie dzwonimy po 21 ani w weekend, mamy nieczynne.
Znowu wychodzimy, tym razem klnę tylko ja, bo Mi zasnęła ukołysana tą błyskotliwą wymianą zdań. Potem opowiadam o swoim dniu mamie, tylko dodaję dużo słów kretyn i idiota. Mama każe mi sprawdzić czy mogę prać persen jak karmię. Czuję się dotknięta...


Tylko mężczyźni... Część chyba VI. New!

Tylko mężczyzna chowa pieluszki flanelki do szafki w kuchni. Nie odróżnia ich od ścierek... :)

6 sierpnia 2012

Trzeba się przyznać!

Niestety, dopisać  nazwiska do grona ukochanych sportowców nie umiem. Słaba ze mnie kibicka. Nie ogarniam tego tematu, zresztą paru innych także.
Na przykład motoryzacja. Pozostaje mi wybór koloru. Nie wiem co dobre, a co słabe. Mąż jest właśnie zobowiązany kupić mi auto. Moje wymogi to: nie za duży, z dużym bagażnikiem (no bo wózek, rowerek, torby, zakupy), ma mało palić, łatwy w obsłudze, bez żadnych bajerów, oddzielne fotele z tyłu, nie czarny. I która z nas mogłaby coś doradzić? Jak nas znam to prędzej usłyszałabym o nowej promocji na kosmetyki i wyprzedażach w H&M. A jednak mój kochany mąż się stara. Szuka, dzwoni, kombinuje (najbardziej skąd wziąć kasę) i jak mi dogodzić.
Dodatkowo jestem pedantką. Bałagan mnie denerwuje. Więc odkurzam non stop krzycząc, że nie wolno jeść płatków na kanapie i nadal narzekam, że jakieś okruszki są wszędzie. Moi mężczyźni nie widzą okruszków! Dlatego trzylatek za każdym razem pyta po co odkurzam jak to robiłam wczoraj i jest czysto? Albo: Znowu mama będzie odkurzać? U mnie też? I mam posprzątać zabawki!
Zawsze zapomnę czegoś kupić i wymyślam obiad bez mięsny. A kochany mąż wraca z pracy je i chwali, choć mówi, że jakby był kotlet to on by się nie obraził.
M.

Sportowi idole :)

Żeby nie było zbyt monotematycznie podrzucam jeszcze jeden temat. Tym razem proponuję słownik sportowych idoli, dla których warto w każdą, nawet najpiękniejszą słoneczną niedzielę posiedzieć w fotelu zamiast ruszyć się z domu. Hasło przeze mnie przywołane nie liczy się jako wykorzystane, można dopisywać własne refleksje :)

Adaś, a odkąd Adaś przesiadł się do monster trucka, Kamil.
Justysia, tegoroczna królowa śniegu i męskich serc.
Robert. Ponieważ chwilowo nie jeździ, należy być na bieżąco z rozkładem zabiegów chirurgicznych i harmonogramem rehabilitacji.
Isia - najfajniej jak gra turniej na drugiej półkuli, wtedy nastawiamy budzik.
Adamek, Albercik, Endrju i inni - jak wyżej, ale nawet jak walka jest u nas. Cały fun to posiedzieć do nocy.
Polskaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa, biało- czerwooooni! czyli wszelkie sporty drużynowe w zależności od tego na co tam akurat jest sezon.
Przedstawiciele dyscyplin malowniczych i egzotycznych: pchnięcie cegłówką, rzut żelazkiem, zaprzęg jeżozwierzy czy spływ w beczce. Cokolwiek, byle Polska była w tym światową potęgą...
K.

Co potrafią kobiety? Sprawiedliwość musi być :)

Jednomyślnie, choć każda z osobna, doszłyśmy do wniosku, że teraz czas uderzyć się w pierś i przyznać, że, choć przecież jesteśmy takie wspaniałe, to i nam czasem zdarzają się głupie numery. Rozpoczynamy zatem serię wyznań pod tytułem: Co potrafią kobiety?
- Kilka razy w tygodniu zamawiać zakupy przez internet, czasem zapominając o tym, że mają przyjść. Dzięki tajemniczemu systemowi doboru zamawianych produktów półki w szafkach uginają się od mąki, puszek z kukurydzą i kartonów mleka. Po różnych kątach kuchni upchnięte są także liczne zgrzewki wody mineralnej niegazowanej, gazowanej, lekko gazowanej, delikatnie gazowanej, z nutą maliny i z wodotryskiem. Natomiast notorycznie brakuje w domu wędliny, świeżego pieczywa, sera żółtego i rozmaitych produktów, z których można by zmontować jakiś obiad. Ostatnio udało mi się także zamiast 5 bananów zamówić ich 5 kilo. Chwilowo rozwiązał się problem obiadów, bo na wszystkie posiłki młócimy koktajle bananowe.
- Mieć ZAWSZE rozładowującą się baterię w telefonie.
- Nagminnie gubić telefon/okulary/portfel gdzieś w domu. Mąż dzwoni na mój telefon, żeby go odnaleźć. Wtedy patrz wyżej.
- W kółko zgłaszać mężowi awarię telefonu/komputera/pralki/miksera/zmywarki/odkurzacza. Mąż włącza urządzenie w celu dokonania naprawy, ale w tym momencie usterka znika. Ręce, które leczą...
- Zrobić pyszne ciasto w przeddzień wyjazdu na urlop. Domagać się od męża, żeby zjadł od razu całe, bo przecież się zmarnuje.
- Kupić siedemnastą miskę/wazon/świeczkę/parę łyżek do sałaty etc. Domagać się od męża szczerych i głośnych zachwytów.
- Poprawiać funkcjonalność mieszkania poprzez przestawianie różnych przedmiotów i mebli. Irytować się na męża, że nie nadąża i ciągle czegoś szuka.
- Kupić w Rossmanie pięć rodzajów mokrych chusteczek i wymagać od męża, żeby je rozróżniał :)
K.


Mężczyźni IV kontynuacja

Jak zauważyłam zakupy górują. Mój mąż zawsze ale to zawsze wraca z zakupów z czarnym napojem bogów czyli coca cola, kiedy ja prosiłam tylko o włoszczyznę do zupy! Notorycznie sprząta swój ukochany samochód. Odkurzanie pokoju przez godzinę G. jest dziwne! ale co można odkurzać przez 3 godziny w aucie nawet tak dużym jak nasza skodziana? I jeszcze ma pretensję, że ja mam żal o to sprzątanie. Najgorsze jest to, że po takim wypucowaniu auta najbliższa podróż staje się koszmarem bo przez całą drogę słuchamy (ja i dzieciaki), że on się nasprzątał, a my się pakujemy z gastronomią. Bądź mądry i wytłumacz roczniakowi, że jeść w samochodzie nie wolno bo tatuś posprzątał.
I jeszcze moja ulubiona kategoria - sport. Ale nie taki na boisku, korcie czy hali sportowej. Nieeee, taki jest męczący. Telewizja jest lepsza, fajniejsza, przyjemnie z browarem siedzieć na fotelu, a niech się męczy ktoś inny i zdobywa te medale, a jak nie zdobędzie to go krytykujemy bo się nie postarał ale z fotela nie wychodźmy bo to zbyt męczące. Do tej kategorii pasują wszyscy mi znani faceci. Niestety!!! Mój idealny mąż też. Jednak wtóruje mój teść. Jest mistrzem w przełączaniu pilotem kanałów sportowych. Z fotela się nie rusza. A jak pilot zaginie to Zosia przełączy, wystarczy ją zawołać. Zawsze to łatwiej niż się podnieść. On jest mistrzem. Potrafi nastawić sobie budzik aby wstać w nocy i obejrzeć jakiś sport. Nie ogarniam nawet tego co on ogląda. Wiem tylko, że w wielu przypadkach mężczyzn typu sportowiec kanapowy jakich znam ukochana jest Isia.
Jeszcze znam takie przypadki mężczyzn nie pojmujących liczenia. Wysyłasz takiego na zakupy, mówisz żeby kupił 3 pomidory a on kupuje 3kg. I jeszcze się obraża jak mu zwrócisz uwagę, że ty nie masz co teraz z tymi pomidorami zrobić.
Może na tym poprzestanę.
M.

5 sierpnia 2012

Faceci IV

Nie mogę się skupić na pisaniu. Ciągle się śmieję po przeczytaniu postów. Mam wprawdzie parę ciekawych anegdot ale nie wiem czy będę w stanie się rozwinąć. Ja uwielbiam "przydasie". Takie rzeczy których nikt już nigdy nie używa albo się zepsuły ale są niezbędne. W tej kwestii wtóruje mój tata. To całkiem normalne mieć trzy silniki z pralek polar zakupionych w latach 80', które już się dawno zużyły, ale szkoda wyrzucić części bo przecież dobre i może będą potrzebne jak się zepsuje aktualna pralka. "Przydasie" jest nieocenione. Ja bym zrozumiała, jeśli on byłby super majster co jeszcze potrafi coś z czegoś zlepić. Niestety to tylko jego marzenia. Nadal nie rozumiem po co w moim garażu leży stół do piły tarczowej zakupiony także w latach 80, jeśli dziś nie jestem w stanie do niego dokupić tej owej piły i nie bardzo umiałabym się tym posłużyć. Nie chcę nawet myśleć i wypisywać co znajduje się w piwnicy na Ursynowie. Na szczęście ja już z niej nie korzystam. A o mężu napiszę innym razem.
M.

Tylko mężczyźni. Część III.

Muszę. No muszę oddać sprawiedliwość. No i jeszcze dać pole do popisu M., posiadaczce męża idealnego :) Tylko mój kochany mąż po tym jak stuknęłam nowe auto potrafi nawet nie spojrzeć na wielkie wgniecenie w karoserii, a na drugi dzień powiedzieć: prawie nie widać! Chociaż to nieprawda, widać okropnie...

Tylko mężczyźni to potrafią.. część II

Prowokujesz droga K, ale bardzo proszę ;)

Tylko mężczyzni potrafią:
Odkurzać przez godzinę jedno pomieszczenie (i nie mówię o sali konferencyjnej albo auli wykładowej sggw tylko jednym z dwóch pokoi 40metrowego mieszkania..)
Wieszać skarpetki parami w idealnie rozciągniętym stanie po odpowiednio silnym wcześniejszym strzepnięciu nadmiaru wody.
Zostawić w zlewie tajemniczy słoik po musztardzie napełniony wodą i zakręcony tak że za ch.. go nie odkręcę a następnie wyjechać na dwa tygodnie.
Notorycznie wracać z każdych zakupów z serem camembert, trzema puszkami ryby w różnych sosach, serem kozim do smarowania i dwoma gotowymi mieszankami sałat. Po tygodniu jedna półka w lodówce to sery camembert, druga to sałaty a trzecia ryby w puszce..(Mój Tata)
Notorycznie wracać z zakupów na które nie miał zlecenia z zapasem czipsów i naczosów oraz ochydnym gotowym sosem typu salsa ale bez pomidorowych kartowników i makaronu (Niemąż)
Nauczyć się ż z niezaplanowanych zakupów trzeba zawsze przywieźć mleko ser żółty i masło ale Konsekwentnie zapominać o kartonikach z pomidorami i makaronie.
Tak skutecznie odpowiadać na trudne pytania: "Dlaczego nie powiedziałeś że idziesz do sklepu? Mogłeś zadzwonić. Mama pare rzeczy na liście do kupienia" "Nie wiedziałem że będę szedł.."
Spóźniać się zawsze i wszędzie bez potrzeby uprzedzenia, zawiadomienia lub poinformowania (Niemąż i Tata w podobnym nasileniu :P)
Obrazić się jeżeli jesteś na to spóźnienie zła.
Oglądać sport na stojąco (wszyscy znani mi mężczyźni widząc jakieś ważne wydarzenie sportowe zatrzymują się 1,5 metra od telewizora  mimo że dwa kroki w tył jest kanapa..)
Znaleźc w telewizji relację sportową o każdej porze dnia i nocy. Nieważne jaki to sport.
Mieć szesnaście skrzynek na narzędzia i zestaw śrubokrętów z czterdziestoma zakończeniami a jednocześnie osiągać średnią prac remontowych = jedna zawieszona półka /14 miesięcy
Mieć pretensje do trzyletniego syna że rozłożył statek lego z gwiezdnych wojen i brakuje teraz jednego światełka!

Ale z drugiej strony, tylko mój Niemąż potrafi :
Wyręczyć w tych domowych obowiązkach których nie lubię najbardziej tzn zmywaniu i odkurzaniu.
Tak ładnie śpiewać piosenkę pożegnalną Luny z bajki o Misiu w dużym niebieskim domu i melodię z CSI Las Vegas.


I tak bilans wychodzi na plus, prawda ? :)

G


4 sierpnia 2012

Tylko mężczyźni to potrafią...

Proponuję stworzyć piękną inspirującą listę rzeczy, które tylko nasi kochani mężowie i nie-mężowie zrobić potrafią. Już wiemy, że, na przykład, takie spakowanie chustek do kibla zamiast dzidziusiowych to dla nich żaden problem. Dziś dorzucam kolejną rzecz: włożyć nową silikonową łyżkę do zmywarki z opakowaniu i z metką. A co! Dorzucicie coś? G. na pewno ma dla nas dwa słowa na temat świętego słoika, w zlewie od zeszłej Gwiazdki... :) Czekam i nogami przebieram z niecierpliwości!