Natchnął mnie ostatnio przeczytany felieton. Jak to jest z
tym brakiem czasu i organizowaniem? Jak wiadomo każdej matce Polsce, nie tak
łatwo zaplanować sobie dzień jak ma się pod opieką dwójkę dzieci i jest się
samym. Monotonia mi doskwiera, ale może warto by zastanowić się nad planem dnia
przy najmniej do czasu powrotu męża do domu. Może ktoś ma jakieś dobre rady?
Wydaje mi się, że czasami marnujemy nasz cenny czas i rozprawiamy się z
nieistotnymi rzeczami. Muszę się przyznać, ze ciężko zrezygnować z
perfekcjonizmu jak ma się taki ciężki charakter. Zawsze chcę, aby wszystko było
na swoim miejscu, denerwują mnie walające się po podłodze zabawki, więc je
sprzątam. Nie wspominając już o notorycznym odkurzaniu, bo brud mnie doprowadza
do szału. Czy przesadzam? Starszy syn nawet zasugerował, że znowu sprzątamy, a
po co jak jest czysto i czemu on znowu musi zbierać zabawki? Ostatnio nawet z
wściekłości złamałam mopa i teraz muszę, popylać ze szmatą jak kobiety w
poprzedniej epoce (ciężko kupić mopa!). Tak się zastanawiam, że może w domu nie
musi być sterylnie, obiad nie zawsze musi być z dwóch dań i z deserem własnej
roboty, nie wszytko trzeba prasować, a zabawki postaram się omijać, w końcu i
tak nie są moje i nie ja się nimi bawię. Dodatkowe minuty mogłabym poświęcić na
pomalowanie paznokci (już nie pamiętam, kiedy były w kolorze czerwonym), albo
na dobrą książkę. Jest też prawdopodobieństwo, że wylądowałabym na podłodze
budując most albo kolejkę, a plusem byłby uśmiech dziecka, ale czy ja dam radę?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz