8 października 2012

Lista rzeczy do zrobienia

Czyli o tym, że czas się wyluzować... Najlepszy z mężów wspaniale uporządkował plan dnia naszego dzidziucha i teraz jest naprawdę o niebo lepiej! Co prawda potrzebna była porada speca od spania za... no, przemilczmy za ile, ale TO DZIAŁA! Spać więc chodzi to nasze dziecię o wyznaczonych porach, przesypiamy noc i za dnia też z godzinkę, no Bajabongo! Jedynie ten reżim pilnowania godzin uciążliwy. Najlepszy z mężów nawet kupił mi na tę okoliczność nowy zegarek, komentując słodko-złośliwo, że ja nigdy nie wiem, która jest godzina (ani gdzie są klucze, i ładowarka od telefonu, no i telefon, zaraz, zaraz... a gdzie zaparkowałam samochód...? Kochanie, widziałeś mój kalendarz? "Za telewizorem" odpowiada mąż niezmiennie, z tym, że my nie mamy telewizora... ) Łatwo się śmiać jak komuś hormony ciążowe nie przerobiły mózgu na tatar (z cebulką, pycha!). No więc ostatnio znowu się nie wyrobiłam z tym, co zrobić miałam i zostawiłam mężowi najlepszemu listę. Potem jeszcze zadzwoniłam dopytać, czy aby na pewno listę znalazł i sumiennie odfajkowuje punkt po punkcie. Zapewniał, że tak i głosem spokojnym mnie odstresowywał. I co? Zrobił JEDNĄ rzecz z listy, resztę uznał za zbędną (jest jeszcze dużo pieluch!), zbyt uciążliwą (wiesz ile osób będzie w piątek w banku?!), zbyt zawiłą (nie napisałaś jakie warzywa obrać na tę zupę...). Ale szczerze był przekonany, że zrobił, co trzeba i jest gitara. Więc ja też uznałam, że gitara. Najwyżej za 2 dni pojedzie do Tesco po pieluchy o 23, a z banku zadzwonią i ja mu wtedy podam słuchawkę. Trzeba się wyluzować, żeby nie zwariować :)
K.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz