24 października 2012

Jeszcze kupa..


Wieczorna kąpiel.
Syn odkleił z dna wanny antypoślizgowego krokodyla-matę i przykleił na ścianie.
-Mamo, trzeba mu narysować trawę
-Narysuj
(Mamy takie fajne farby do malowania w wannie i na kafelkach, zmywają się prawie całkowicie)
-Ty narysuuuujjjjjj....
-........eh
Maluję więc trawę, maczam palec kilkukrotnie w malutkim kubeczku i maluje zieloną trawę pod nogami antypoślizgowego krokodyla.
-No, już jest trawa, widzisz?
-mamo..ale jeszcze kupy!

 Zaskoczył mnie poziom spostrzegawczości i zdolności obserwacyjnych mojego dziecka :)
No ale faktycznie..w warszawie właściwie każda trawa równa się kupy..

G

18 października 2012

Transakcja zrealizowana!

Tak to już jest jak blondynka kupuje samochód. Znalazła owaki na krańcu świata, we wsi zabitej dechami ale za to z XVI wiecznym klasztorem, jakby kogoś to interesowało. Podróż w owe miejsce bardzo malownicza. Dzieci były zachwycone. Same łąki i woda dokoła. A na łąkach krowy i konie. Coś co staje się już nieuchwytne w naszej podmiejskiej rzeczywistości. Na takim zadupiu, za przeproszeniem dokonałam jednak transakcji i koniec końców na moim podwórku stoi granatowy scenik. Po niespełna po 10 latach odkąd mam prawo jazdy kupiłam sobie pierwszy samochód. Wszystko jak dotąd owiane było tajemnicą, ale czas zaprezentować zakup rodzinie i najbliższym. Czekam na opinie.
M.

12 października 2012

Sen część druga i na pewno nie ostatnia..

Wygląda na to że ostatnie tygodnie ciąży to powtórka z tych pierwszych, jeżeli chodzi o stopień zapotrzebowania na sen.
Muszę być naprawdę zmęczona żeby usnąc w dzień (coś w stylu zarwana noc albo dwie z rzędu, kiedyś dawno temu z powodów imprezowych, teraz już raczej z powodów wiadomych) a dwa dni temu tak właśnie usnęłam o 17.30 na kanapie siedząc oparta o synka oglądającego Małpkę George'a.. oczywiście zaraz mnie obudził, bo kto to widział żeby tak spać przy Georgu, ale co ucięłam to moje..
Już bym chciała nie chodzić do pracy i w ogóle nigdzie nie chodzić, noo, może niespiesznie na prasówkę przy kawie i szarlotce do jakiejś miłej kawiarni, ale chyba jeszcze trochę minie zanim mi się to uda. Jak się uda to nie omieszkam poinformować. Będą ogłoszenia na słupach może nawet..
A póki co zaczynam odczuwać poważną presję czasu, bo szkoła, bo pracy jeszcze trochę, bo wyprawkę już pora przygotować (może trzeba było jednak zrobić to w lipcu czy w sierpniu póki nie czułam się jeszcze jak czołg??), wózek uprać (na razie pasuje idealnie do żulerskiej kurtki od K) no i nakupić podpasek i podkładów higienicznych i wkładek do stanika.. ! I sam stanik!  A booli mnie już wszystko i to coraz bardziej, miednica mi powoli pęka na złączeniach, ale trzymam się wersji zasłyszanej od pewnej Bardzo Mądrej Położnej, która mówi że jeszcze żadna kobieta nie pękła na pół, nawet w czasie porodu, więc mała szansa że będę pierwsza..
Tak więc walcząc z sennością dnia dzisiejszego szykuję zyupę z dyni na kolację i mam nadzieję że niedługo potem będzie mi dane pójść spać.. bo jutro dwunastogodzinny dzień na uczelni..ahhhhhhh....

dobranoc!
G




8 października 2012

Sen!

Sen jest niezbędny. Tak mi się wydawało. Wykończona matka snu też potrzebuje, choć rzadko o tym mówi, a jeszcze rzadziej się wysypia. Ja bez snu nie umiem funkcjonować. Przywykłam, że te godziny relaksu maleją ale muszą być.
I sobie wykrakałam... chyba! Mój starszy syn już nie sypia w ciągu dnia od dawien dawna i do tego przywykłam. Czasem marudzi ale w zasadzie zajmuje się sobą. Ale młodszy dzieciak przesadził. Nawet 1,5 roku nie minęło od czasu narodzin, a on już drugi dzień odmawia spania w dzień! A kiedy ja mam popracować, odpocząć, zrobić obiad, wyjąć pranie i rozwiesić? Koszmar! Muszę coś wykombinować bo oszaleję. Co gorsza on wieczorem po kąpieli poczuł się jak młody bug i zaczął zabawę, a wieczorne usypanie zakończyło się płaczem i słodziak padł ze zmęczenia. Oby ta noc była spokojna.
M.

Lista rzeczy do zrobienia

Czyli o tym, że czas się wyluzować... Najlepszy z mężów wspaniale uporządkował plan dnia naszego dzidziucha i teraz jest naprawdę o niebo lepiej! Co prawda potrzebna była porada speca od spania za... no, przemilczmy za ile, ale TO DZIAŁA! Spać więc chodzi to nasze dziecię o wyznaczonych porach, przesypiamy noc i za dnia też z godzinkę, no Bajabongo! Jedynie ten reżim pilnowania godzin uciążliwy. Najlepszy z mężów nawet kupił mi na tę okoliczność nowy zegarek, komentując słodko-złośliwo, że ja nigdy nie wiem, która jest godzina (ani gdzie są klucze, i ładowarka od telefonu, no i telefon, zaraz, zaraz... a gdzie zaparkowałam samochód...? Kochanie, widziałeś mój kalendarz? "Za telewizorem" odpowiada mąż niezmiennie, z tym, że my nie mamy telewizora... ) Łatwo się śmiać jak komuś hormony ciążowe nie przerobiły mózgu na tatar (z cebulką, pycha!). No więc ostatnio znowu się nie wyrobiłam z tym, co zrobić miałam i zostawiłam mężowi najlepszemu listę. Potem jeszcze zadzwoniłam dopytać, czy aby na pewno listę znalazł i sumiennie odfajkowuje punkt po punkcie. Zapewniał, że tak i głosem spokojnym mnie odstresowywał. I co? Zrobił JEDNĄ rzecz z listy, resztę uznał za zbędną (jest jeszcze dużo pieluch!), zbyt uciążliwą (wiesz ile osób będzie w piątek w banku?!), zbyt zawiłą (nie napisałaś jakie warzywa obrać na tę zupę...). Ale szczerze był przekonany, że zrobił, co trzeba i jest gitara. Więc ja też uznałam, że gitara. Najwyżej za 2 dni pojedzie do Tesco po pieluchy o 23, a z banku zadzwonią i ja mu wtedy podam słuchawkę. Trzeba się wyluzować, żeby nie zwariować :)
K.

Czas na listę?

Czy przyszedł czas na listę dziwnych rzeczy, które rzekomo matka polka ma robić, bo inaczej nadejdzie dzień zagłady? Od razu skojarzyła mi się obowiązkowa zupa, obowiązkowo o 13, bo tak!
Spać codziennie o określonej porze i określoną ilość godzin niezmiennie każdego dnia. Takich standardów znam sporo. Ale mijają się przynajmniej z moją rzeczywistością. Oczywiście wiem, że moje młodsze dziecko około południa jest zmęczone i staram się mu tego nie zakłócać i pozwalam iść spać jak poczuje taką potrzebę. Nawet pod niego dostosowuję wszelkie wyjazdy, bo wiem, że nie przepada za jazdą samochodem, a w czasie drzemki jest mu łatwiej to znieść. Tak też było i ostatnio podczas naszej wycieczki do Kazimierza, ale już cała reszta dnia była wolną amerykanką. Każdy jadł co chciał i nie koniecznie zgodnie z zegarem dla dzieci, ale wtedy gdy była taka możliwość i jak poczuł głód. Wycieczka nam się udała. A chłopaki wyglądali na zadowolonych. Poszli spać bez kąpieli gdyż zasnęli w samochodzie, a do domu zajechaliśmy bardzo późno. Za to wszyscy odpoczęliśmy, a do domu przywieźliśmy siatę kasztanów i bukiet liści do wazonu. Teraz mamy bardzo jesienny, piękny wystrój wnętrza.
M.

7 października 2012

Plan dnia i inne dziwne pomysły..

I nie chodzi o dopasowywanie małej Mi w ramy dnia tak żeby nauczyła się wyciszać i sypiać jak niemowle (kto w ogóle wymyślił takie określenie i dlaczego oznacza ono spokojny sen??)
Chodzi o to że na nic nasze wysiłki, rozpisywanie tabelek, planowanie i inne dziwne pomysły jeżeli pozostaniemy jedyną osobą dla której utrzymanie czegoś podobnego jest ważne..
No bo co to za pomysł żeby trzylatka kąpać zawsze o mniej więcej tej samej godzinie skoro teraz to film jest w telewizji..? I po co siadać do stołu skoro równie dobrze można zjeśc na podłodze albo na kolanie.. zresztą kto myśli o tym że trzylatek ma jeść? zje trzy garści paluszków przed tym telewizorem o 21.30..wygląda na zadowolonego nawet.
Trzylatek na szczęście ma trochę wewnętrznego zegara i ucina sobie drzemkę w ciągu dnia, upomina sę o jedzenie dosyć zrozumiale podając konkretne danie które sobie życzy zjeść a wieczorem w końcu pada (gdzieś)..no ale zegar mu o myciu zębów i wieczornej kąpieli nie przypomina, o tym powinni pamiętać dorośli czyż nie?
No ale okazuje się że baby są upierdliwe i żyć nie dają..i ciągle facetów rozstawiają po kątach.. okropne, prawda?
A przecież mogłybyśmy sobie odpuścić..tylko kto potem zapłaci za dentystę?

G

2 października 2012

Jak dobrze, że przyjaciółka ma męża!

Wzywania na pomoc są na nic jeśli wokół nas nie ma kogoś chętnego do działania i ze zdolnościami. Na szczęście zawsze ma się przyjaciółkę co ma męża. Jest chętny do pomocy i ogarnia technikę wyższą, informatykę. No cóż nie zawsze nasz facet wszystko potrafi.
Więc dziękujemy!

M.

1 października 2012

Siła przyzwyczajenia

Kuchnia już prawie gotowa ( tak..trawało o dwa miesiące..ale przecież wiedziałam że tak będzie prawda??).
Zlew działa, kuchenka działa, pralka działa. Szafki stoją, nawet mają drzwi.. brak jeszcze uchwytów więc muszę się schylać żeby chwycić albo otwierać nogą ( ale to tylko pod warunkiem że Syn nie widzi, bo wtedy poucza że tak się nie robi i pokazuje jak się trzeba schylić żeby otworzyć..).
Zlew działa, jak już wspomniałam.. więc dlaczego jeszcze przez kilka dni po jego podłączeniu wszyscy znosiliśmy brudne naczynia do wanny lub umywalki w łazience? I po wodę do czajnika też chodzę do łazienki..
Siła przyzwyczajenia?

G.