I co? Oszaleć można. Znów pada śnieg i zima wróciła. Nie
powiem, fajnie było w grudniu, w styczniu i w lutym, ale marzec i mnie
optymistkę dobił. Te kilka dni ze słońcem tak nas ucieszyło i rozmarzyliśmy się
nad wiosną. A tu powrót zimy. Żadnego wpływu na to nie mamy, ale już i mnie
dopadła depresja. Jakoś my dorośli jesteśmy słabsi pod tym względem. Mój
czterolatek ma całkiem inne podejście. Nadal jeździ na rowerze w zaspach, bo co
to za różnica, czasem tylko mówi, że trochę ślisko i cieszy się ogromnie, że po
spacerze może sobie odśnieżać podwórko i ma z tego powodu tyle radości. Też bym
tak chciała. Mieć taką radochę z zimy w marcu i we wszystkim widzieć te dobre
strony. Szkoda, że nie umiem się wcielić w rolę dziecka. Wszystko widzę dość
zadaniowo, że trzeba odśnieżać, a człowiek by wolał poleżeć, że samochód
zasypany i przed każdym wyjazdem trzeba się namachać szczotką, że znowu te
kozaki zakładamy i czapki okropne, od których już mi się włosy elektryzują i
jak ja wyglądam. A dziecko nic z tego. Cieszy się, że można się pobawić, a
ubrać się to żaden problem i kozaki i czapki im wcale nie przeszkadzają.
A w moim ogrodzie żadnego krokusa ani przebiśniegu nie widać!
M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz